Po bardzo udanej majowej zasiadce zapadła decyzja, aby wyjazd powtórzyć w dłuższym wymiarze czasowym. Termin 14-21.07. Stanowiska 3 i 4. Skład nieco okrojony: Sławek Jakubowski senior, junior i ja. Przyjeżdżamy w niedzielę przed 12. Stanowiska wolne, więc zabieramy się do pracy. Rozstawienie obozowiska, przygotowanie sprzętu, dokładne gruntowanie, obiad i zrobiła się 17. Ja zajmuję stanowisko nr 3, Sławki siedzą na czwórce. Zestawy trafiają do wody. Zarówno ja, jak i chłopaki kładziemy zestawy na 2,5 metrowym blacie, niedaleko krawędzi stoku. Z jednej komory łódki podajemy kukurydzę z konopią, w drugiej zestaw z PVA (stick mix Hot Demon + kruszone kulki), oraz trochę pelletu halibutowego. Pierwsze branie 22:30 u dużego Sławka na dwie 14 mm RS1. Ryba jest spora, w połowie dystansu energicznie obstukuje podwodną skarpę i się spina. Drugi odjazd przed 24. Tym razem sprawdza się niezawodne SK 30, a na macie melduje się 14 kg karp. Krótka sesja zdjęciowa i ryba wraca do wody. Niestety zaczynają się kłopoty. Współpracy odmawia łódka do wywozu, a miejscówki mamy dość daleko. Padły baterie w pilocie i nie dają się naładować. Od tej chwili musimy łowić z rzutu, przynajmniej do rana. Na szczęście ryby współpracują. Sławek junior ma 2 odjazdy – jedna ryba nieprzycięta, druga spina się na skarpie. Duży Sławek też 2 odjazdy i taki sam rezultat. Mnie sygnalizator budzi około 3. Ryba kusi się na kulkę pieprzową Witka Śmigiela + Monster Crab Roda H. Jest duża, walka trwa około 10 min i niestety się wypina. Rano robimy totalne przezbrajanie zestawów – nieco większe ciężarki i nowe przypony z hakami Carp’rus i mouthsnagerami. Udaje się też kupić we Wrześni akumulatorki do pilota i wracamy do gry.
Dzień mija spokojnie. W tym miejscu muszę, w pozytywnym znaczeniu, „ostrzec” wszystkich, którzy decydują się na posiłki u Pani Oli. Gwarantuję, że przywieziecie do domu kilka kilo więcej. Śniadania, obiady, kolacje – wszystko własnej roboty i najwyższej próby – zapomnijcie o trzymaniu linii J.
Ryby tradycyjnie (sprawdziło się to już w maju) startują o 22:30. Sławek senior wyciąga 13,50 kg karpia na PPP 18 mm Starbaitsa. Około 24 znowu branie u Sławka i ryba nie daje się oderwać od dna niestety 3-4 minuty i po sprawie, kolejna spinka, tu sprawdziła się nowa Krillberry od Karela Nikla. Najprawdopodobniej była to największa sztuka, jaką miał tu na kiju. W końcu nadchodzi 2:40 i łóżka wyrywa mnie pisk sygnalizatora. Znowu SK 30. Pierwsze 30 metrów to dość spokojne pompowanie. Schody zaczynają się 50 metrów od brzegu, wtedy czuję, że to naprawdę spora ryba. Wołam chłopaków, ryba spokojnie chodzi na boki, ale nie daje się podciągnąć bliżej. W końcu staje po prawej stronie stanowiska w kępce trzcin. Mija kolejne 5 minut i udaje się go wyciągnąć z przeszkody. Dopiero wtedy widzę, jaki to przeciwnik. Za chwilę karp jest już w podbieraku. Rybę z wody wyciągamy we dwójkę i już wtedy wiem, że to na pewno moja życiówka (do tej pory 15,30). Waga pokazuje 20,20 kg, piszemy do Oli sms o pierwszej 20-stce. Radość ogromna, sesja zdjęciowa i ryba majestatycznie odpływa. O 6 Sławek ma kolejną spinkę i nocka zakończona.
Kolejny dzień jak zawsze spokojny. Pierwszy jest młody Sławek. Tym razem kulki Witka okazały się skuteczne. Dobre 10 min holu i znowu ryba się wypina, mimo wszystko ta noc będzie należała do niego. Pierwsza ryba melduje się około 1 w nocy i jest nieduża, na szczęście młody „odczarowuje” kije. Około 2 wyciąga karpia 7,50. Sławek senior zaraz po nim 11 kg. W końcu o 4:10 młodego micron znowu się odzywa. Ryba walczy ostro od początku, po 15 min pokazuje się przy brzegu. To piękny pełnołuski, który skusił się na bałwanka z 14 mm Hot Demona i 10 mm pop up Fruitella z Mainline’a. Za chwilę udaje mi się go podebrać. Cieszymy się razem z łowcą 94 cm i 16,20. Sesja fotograficzna i młody z rybą lądują w wodzie. Dla mnie radość dodatkowa, gdyż kilka godzin wcześniej, po dotychczasowych niepowodzeniach, zakładamy się, że zrobi życiówkę na wyjeździe. Zakład wygrywam – zimny shake w drodze powrotnej jest mój.
Środa to kolejny dzień poznawania łowiska. Spacery, rozmowy z łowiącymi na szóstce kolegami ze Środy Wlkp (pozdrawiam) rzucają trochę inne światło na tą wodę. Wieczorem postanawiamy zmontować trochę innego towaru i podać w moje łowisko (bez brania od 30 godzin). Niestety bez rezultatu, gdyż zarówno ja, jak i Sławki noc mamy spokojną, za to w końcu wyspaliśmy się jak nigdy (w dzień upały – to się nie da). Robimy dwa różne mixy do PVA. Jeden oparty na sprawdzonym Stick Mixie SK 30 plus kruszone kulki Starbaitsa i 3 mm pellet Mainline’a. Drugi mix w oparciu o Stick Mix przygotowany dla nas przez Witka z mixem owocowych kulek, jedyny problem – nie mamy już ziaren. Rano podczas śniadania odjazd. Wszyscy biegiem na czwórkę. Branie u dużego Sławka i bardzo energiczna 8-ka ląduje na macie. Po południu dojeżdżają ekipy z Kalisza i Lubonia.
Na branie czekamy do 21:30. Odjazd u mnie na SK30 do której wróciłem po 36 godzinach przerwy. Niestety gdy dobiegam jest po sprawie. W nocy mamy po jednym braniu – ja i młody. Hmmm oboje przysnęliśmy, a brania były delikatne, opuszczane na słodkie kulki – u mnie Cell Mainline, a u młodego ananas z Solara.
Ze względów rodzinnych zasiadkę kończymy w piątek. Gdy my się pakujemy, młody doławia, przy pomocy kolegów z Kalisza, około 12 kg karpia na mojego kija.
Generalnie wyjazd udany. Każdy z nas wydatnie poprawił swoje życiówki. Woda fantastyczna i ciekawa. Ryby bardzo waleczne, warunki i właściciele super. Czuję że długo nie rozstaniemy się z tym łowiskiem.
Jarek Redzynia