Moja pierwsza, sześciodniowa zasiadka na łowisku Stary Staw – nie była udana. Nie doczekałem się żadnego karpia, a jedyną rybą, jaką udało się złowić ,był około dziesięciokilogramowy sum, który połakomił się na kukurydzę.
Wyjazd ten będę i tak miło wspominał – przez pryzmat super atmosfery, którą tworzą opiekunowie łowiska Ola i Piotr- było iście rodzinnie…
Po powrocie z zasiadki w domu nie spędzam zbyt długo czasu i po tygodniu po raz kolejny znajduję się nad Starym Stawem. Myśl, która mną kieruje jest taka , że poprzednim wyjazdem „frycowe” zostało opłacone i teraz może być już tylko lepiej. Przeczucie mam dobre, pierwsza nocka przynosi pięknego, brzuchatego karpia o wadze 12,7 kg. W końcu moje bezrybie w tym roku zostało przełamane . Rybka połakomiła się na bałwanka z kulek o smaku róży firmy Carp Gravity.
Kolejna doba nie przynosi brania. W piątek natomiast cały Stary Staw zostaje opanowany przez Carp Team Luboń. Wieczorem mamy integracyjne spotkanie pod wiatą , gdzie zostaliśmy uraczeni pysznymi przekąskami, a nasz Team-owy kucharz, prawdziwy Masterchef, serwował soczyście grillowaną karkówkę.
Zabawa trwa w najlepsze. Zaczyna być słychać śpiewy, a rozmowy schodzą na ciężki do zrozumienia dla niewtajemniczonych temat. Pojawiają się propozycje chodzenia po wodzie i zamrożenie Rybnika- ALE MAMY MOC!!!
Nasze głośne śmiechy przerywa pisk mojej centralki. Startujemy wszyscy!
Po zacięciu – rybki nie idzie za bardzo holować, więc wskakuję z kumplem do pontonu i płyniemy po karpia. Ryba jest niesamowicie silna! Kiedy tylko udaje się lekko odbić ją od dna, robi odjazd i wygina wędkę, aż ta szczytówką sięga tafli wody. Hol trwa już dobre kilkanaście minut, a my nawet nie widzieliśmy ryby. W głowie mam myśl, że jest życiówka i jak nic mam nowy rekord!!! Karpia udaje się podebrać dopiero po blisko 40-minutowym holu. Kiedy dopływamy do brzegu rybę oceniamy na około 15 kg. Powiem szczerze, że po takiej walce spodziewałem się większej sztuki… Jednak nie waga jest najważniejsza, tak emocjonujący hol zapamiętam do końca życia, a rybka dostaje ode mnie 10/10 punktów możliwych za waleczność. Podczas ważenia na wyświetlaczu pojawia się 13,5 kg. Następnie sesja, krótka kąpiel z karpiem i rybka wraca z powrotem do swojego królestwa. Kolejny raz skuteczna okazała się róża od Carp Gravity.
Sobota to czas dalszej integracji oraz zabawy. Pojawia się czarny Opel Astra, który z muzyką najbardziej porywającą Polaków do tańca i śpiewu(Disco Polo) rozbawia każde stanowisko. Na łowisku panuje pełen relaks. Grunt to dobra zabawa i nie spinanie za bardzo pośladów o to, żeby za wszelką cenę złowić rybę. Trzeba też czasami się spotkać, aby móc bardziej na luzie i integracyjnie spędzić czas nad wodą.
Niestety, wszystko co dobre i przyjemne szybko się kończy. Trzeba było się spakować i wracać do domu. Zostaje u mnie jednak pewien dylemat. W czwartek nad łowiskiem wiał bardzo silny wiatr, w tym czasie akurat poszedłem skorzystać z prysznica. Kiedy wróciłem na stanowisko, zobaczyłem, że brakuje na nim parasola, który miałem rozbity i tu pojawia się problem… Czy parasol przewiało, aż na drugą stronę wału? Może pływał chwilę po wodzie i poszedł na dno? Niby parasol był widziany we Wrześni, jak starsza „babiczka” sprzedawała pod nim truskawki. Zastanawia mnie jednak Ola czy nie było tak jak sobie żartowałaś, że ja odszedłem ze stanowiska, a Ty z Piotrem zrobiliście spisek i „zajumaliście” mi ten fajny, zielony, może nie do końca karpiowy parasol???
Ps. Ola i Piotr wiem, że macie super poczucie humoru i odpowiedni dystans do siebie, dlatego pozwoliłem sobie zażartować z tym parasolem 😀
Z pozdrowieniami dla całego Carp Team Luboń oraz łowiska Stary Staw
Tomek