W dniach 7-9.06.2013r. na łowisku Stary Staw odbyły się pierwsze zawody z cyklu Grand Prix Stowarzyszenia Karpiowego „Słoń” z Gniezna
Do batalii o miano najlepszego karpiarza przystąpiło 11 zapaleńców i pasjonatów. Wybór miejsca nie był przypadkowy, ponieważ mieliśmy dużo ciekawych informacji na temat łowiska jak i samych ryb w nim pływających. Pozostało już nam tylko i wyłącznie zmierzyć się z tymi cwanymi bestiami zamieszkującymi wody Starego Stawu. Przed startem szybkie losowanie i rozejście na stanowiska. Jak to na zawodach bywa, część karpiarzy była zadowolona z wylosowanej miejscówki inni kręcili nosami Nie było by w tym nic dziwnego, bo zawody były planowane jako rzutowe więc niektórzy byli bardziej faworyzowani ale zawody rządzą się swoimi prawami… Trzeba też mieć szczęście do losowania… Nie mija godzinka i pierwsze rakiety, rury i spomby śmigają aż miło. Nad powierzchnią łowiska lata cała karpiowa kuchnia… zaraz po nich ciśniemy zestawy do wody i czas na relaksik. Centralki w dłoń i udajemy się na kawkę i przekąski zaserwowane przez Olę, właścicielkę łowiska. Atmosfera, która udziela się na Starym Stawie jest nie do porównania z innymi wodami… Myślę ,że jest to spowodowane właśnie podejściem koleżanki Oli, która wie jak serdecznie przyjąć i ugościć kolegów karpiarzy. No i ma jeszcze jednego asa w rękawie- karpie rzecz jasna… To co najbardziej nas jara Choć przyznam, że karpiowe makao też miało swój urok Jednakże wracając do rybek- w tym zbiorniku pływa prężna populacja karpia i jest masa ryb powyżej 10kg a zdarzają się również piękne amury… I to z takimi rybami mieliśmy ochotę się zmierzyć. Popołudnie zleciało tak szybko, że nawet się nie obejrzeliśmy a już robiło się szarawo… Grill, woda piekielna, to tylko dodatek do tych wszystkich wspaniałych rozmów i konwersacji… Ogólny Łomżing i masa humoru nie pozwalały iść spać. Godz. 1.30 Nagle wyczekiwany pierwszy odjazd i pierwsza ryba. Na stanowisku nr 1 Dawid Kubiak podbiera 6,5 kg i wychodzi na czoło tabeli.
Godz. 2.00 na stanowisku nr. 6 Sławek Kapciński vel. „Młoda Legenda” po emocjonującym holu dostaje na matę 14,1 kg i teraz to on prowadzi.
Kiedy mieliśmy się już rozchodzić do swych hoteli, na stanowisku 4 pika moja zielona dioda… pędzę do kija, bo jak to ja zawsze gdzieś jestem- tylko nie na swoim stanowisku zacinam i czuję te mile bicie na końcu mojego zestawu… Dobre 5 min daje mi popalić i widzę jak już zbliża się do brzegu… jeszcze tylko jeden nawrót i już będzie w moim podbieraku… I co??? Nie, nie… Tylko nie ten luz… Już wiedziałem, że spadł mi… Ależ byłem zły… Tylko słyszałem jak tam chłopaki z tyłu się podśmiechiwali, że nic się nie stało Łobuzy jedne najlepszym rozwiązaniem by nie myśleć było po prostu zasnąć i tak też zrobiłem. Przez całą noc już była cisza. Dopiero ok. 14.00 zaczął łapać swoje ryby Lechu vel. „Kuna” na stanowisku nr. 6. Sprytnie wykorzystał swoją miejscówkę ponieważ nie mogliśmy wywozić żadnym sprzętem, LK postanowił że sobie zestaw wychodzi i tak też wziął swojego smukłego fox’a i ruszył przed siebie.
I w ten oto sposób złapał do godz. 16.00 trzy ryby o łącznej masie 29.5 kg (8.5, 10.3, 10.7). ok. godz. 17.50 widzę jak nieopodal mojego stanowiska spławia się jakiś byczek. Po małej konwersacji z prezesem dochodzimy do wniosku, żeby podrzucić tam mój hak z przynętą. O godz 18.00 LK ma po raz czwarty odjazd ale piękna ryba ok. 15 kg spina mu się pod samymi nogami. Kiedy Leszek nie skończył tam jeszcze bluźnić u siebie pod nosem nagle odzywa się mój sygnałek. Tym razem na drugi zestaw wziął. Właśnie na ten co przerzuciłem 10 min temu ależ byłem radosny kiedy zaciąłem i znowu mogłem cieszyć się emocjonującą walką z nie małym przeciwnikiem. Robił ze mną co chciał- normalny wariat. Z jednej strony cieszyłem się z silnej ryby i pięknej walki a z drugiej chciałem żeby już przystopowała i wylądowała na mojej macie… To były może z 2 minuty a trwało jak dwadzieścia… Kiedy tak mi przez myśl przebiegało ile ta ryba może ważyć znowu zamarłem… luz i już czuję tylko ciężar mojego 106g ołowiu…. I teraz ja z Leszkiem razem beczeliśmy… szkoda, 10 min ochłonięcia i walczę dalej… Nie można się poddawać, czasu jeszcze dużo. Wieczór jakoś tak spokojniej mija aniżeli poprzednia nocka ale żarty i atmosfera nas nie opuszczają. W między czasie towarzystwo się rozeszło a o godz. 2 u prezesa Pioterka na stanowisku nr. 2 jedzie jak oszalały. Po zaciekłym holu i podebraniu okazuję się, że ledwo rybę wynoszą na matę, ważą i okazuje się, że Waldziu pobija swoją życiówkę- całe, równiutkie 18kg. Prawie rekord łowiska.
Emocje po nocnym holu jeszcze dobrze się nie stłumiły a obok siedzący także na dwójce Marek Kolski zacina branie. Mija dobre 10 min i jest kolejna dwucyfrówka- 10,1kg.
Także podium nieco się już klaruje bo to ostatnia nocka i do zakończenia zawodów coraz bliżej. W międzyczasie na łowiący na jedynce Dawid Kubiak ok. godz. 4.00 oraz 5.00 zalicza spinki ładnych ryb. Jakby je wyciągnął mógł nieźle zamieszać w czołówce. Ostatnie godziny zawodów nie napajały optymizmem bo jak to zawsze bywa już się bardziej myśli o powrocie i pakowaniu a nie o braniu… pod koniec przyjeżdża do Nas Ola zapytać o wrażenia i przy kawce sobie rozmawiamy. Na godz. 12.00 zaplanowany był koniec a tu o 11.30 przy wszystkich zgromadzonych członkach Stowarzyszenia na stanowisku nr. 2 Marek ma odjazd… Każdy w szoku i dopiero po paru sekundach wyrwał do przodu do swoich wędzisk. Chyba każdy z Nas tak chciałby kończyć zawody karpiowe, ale i nie tylko strzelając bramkę praktycznie w doliczonym czasie gry
Piękny hol, piękna i silna ryba i tym samym jest na macie całe 10,6kg i jest zmiana miejsca Marek spycha Waldka na 3 miejsce… Mocny akcent na zakończenie zawodów… Zgodnie po zakończeniu zawodów wszyscy łącznie stwierdzili, że jeszcze nie raz wrócą tu nad wodę… Tutaj nad Stary Staw- bo warto…
Klasyfikacja
1. Leszek Kuczewski 29,5kg 20+5=25pkt
2. Marek Kolski 20,7kg 19+3=22pkt
3. Waldemar Pioterek 18kg 18+1=19pkt
4. Sławomir Kapciński 14,1kg 17pkt
5. Dawid Kubiak 6,5kg 16pkt
Z karpiowymi pozdrowieniami
Dawid Kortus